Chrzest Sary

To był mój pierwszy taki chrzest. Już kiedy przekroczyłem progi domu i ogarnął mnie radosny chaos przygotowań, przeczuwałem, że to będzie trochę inne doświadczenie. Dzieci szalały, goście radośnie wymieniali poglądy, rozmawiali, witali się, gdzie nie spojrzeć, coś się działo. A do tego przemiły piesek wydawał się opanować umiejętność bi-a może nawiet więcej-lokacji i był chyba wszędzie naraz.

Potem pojechaliśmy do kościoła w Górze Kalwarii (Parafia Rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny), gdzie w tym dniu odbywało się osiem chrztów, wszystkie podczas tego samego naborzeństwa - ksiądz dwoił się i troił starają się ogarnąć co jest czym czego, ale nie było łatwo. Do tego był niezwykły upał, więc nie było lekko, ale kościół co i rusz rozbrzmiewał śmiechem, tu też królowały emocje.

Ale prawdziwą wisienką na torcie była niespodzianka dla rodziców przygotowana przez mamy i chrzestnych - wielki dmuchany miś, który rozkręcił zabawę do czerwoności. Takich tańców i swawoli nie widziałem jeszcze na chrzcie - wszystko w fantastycznych, radosnych nastrojach w pięknym Hotelu Borowina.

Previous
Previous

Konferencja WyEdukowani

Next
Next

Ewa, Maciek i Florentyna.